Menu główne:
Drewniany kościół
HISTORIA DZWONÓW
Odlane w Gdańsku w 1880 roku na miejsce wcześniejszych, których pochodzenie ani życiorysu nie znamy. Dzwony przy kościele św. Marcina w Wiśniewce na kilka różnych sposobów zależnie od okoliczności do roku 194 z kilkuletnia przerwą w latach I wojny światowej. Odlane ze szlachetnego stopu w odcieniu ziemi, posiadały nie mniej szlachetne tony dane im przez stycznych gdańskich ludwisarzy. W czasie pierwszej wojny światowej władze pruskie wydały rozkaz zdjęcia dwóch większych '' braci'' i odtransportowania ich do pruskich fabryk zbrojeniowych. Zanim wykonano rozkaz zdjęcia przez cały dzień poprzedzający ten moment wiśniewskie dzwony biły żałośnie uruchamiane rękami zmieniających się DZWONNIKÓW. Po zdjęciu odbyły się pełne żalu uroczystości pożegnalne. Nikt z parafian nie chciał wykonać dalszej części rozkazu. a któregoś z kolei poranka ludzie stwierdzili ze smutkiem że dzwonów już nie ma. Nikt nie słyszał i nikt nie widział dokąd i gdzie odjechały, kto był wykonawcą wywózki. Stwierdzono z żalem że również trzeci najmniejszy ''brat'' został zdjęty i zabrany. Dzwonnice w ten sposób zamilkły całkowicie. Po kilku dniach sprawa nabrała nieoczekiwanego przez nikogo obrotu. Okazało się że dzwony zostały skradzione że policja pruska szuka ''państwowej własności'' i sprawców którzy się ośmielili. Ani poszukiwania, ani przesłuchania, ani psy policyjne nie ujawniły niczego. Wpadł kamień w wodę głęboką nie ma kamienia. Jedni się śmieją ukradkiem a drudzy milczą, nikt o niczym nic nie wie. Wiedza tylko ściśle wtajemniczeni i zaprzysiężeni sprawcy śmiałej nocnej akcji ukrycia '' wiśniewskich dzwonów''. Mateusz Przybyła, Cypliniusz Kołodziej, Stypa. Kryjówkę wykopano na polu Kołodzieja. Nocą usmoleni sadzami i przebrani Włochy dokonali tego czym wywożąc dwa większe na tylniej części wozu. Wolniejszego ''brata przywiózł dodatkowo ulotem na taczce, aby i jego ocalić przecie. I skoro noc '' szyrszej toroąrzce'' zasypali dół. Stado owiec przebiegło po ich śladach. Następnie odbyło się bronowanie pola i siew jesiennego zboża. Niezwykle szybko wzeszło owe zboże i wszelki ślad zaginął. Wieś przez rok nie otrzymywała kartele towarowe za kare. Krążące legendy o diabłach i aniołach. Skończyła się wojna. Wiśwniewka już w Polsce znalazła się jednak w granicach Rzeszy. Wabiało oddać dzwony kościołowi. I znowu nocą w tajemnicy dla ogółu mieszkańców dzwony wróciły na swoje miejsce, by w samo święto Zmartwychwstania Pańskiego zadzwonić radośnie.
Piękna to karta w historii Wiśniewskiej Parafii.